Ludzie Wisły

Ludzie Wisły
Loading the player ...
Polska
1938
Data premiery: 1938-07-23
Czas trwania:
fragment: 00:02:08:03
opis filmu
O filmie

Ania jest córką szypra Firleja, właściciela barki „Martin”, którą wożą towar po Wiśle. Razem z nimi pływa Apolonia Matyjas, zwana Matyjaską, właścicielka starej, zniszczonej barki, która już nie nadaje się do transportu. Ukochanym Ani jest złodziejaszek Aleksy. Chce się ożenić z Anią i kupić nową barkę. Aby zebrać na to pieniądze, okrada kolejne osoby, w końcu jego ofiarą staje się nawet ojciec Ani. Aleksy ginie raniony nożem w bójce. Ania kryje się przed gniewem ojca u Matyjaski. Matyjaska z kolei, aby zdobyć pieniądze na remont barki, szantażuje swego byłego męża, bigamistę. Siostra Ani Julka jest ciężko chora. Umiera, a jej zrozpaczony mąż chce popełnić samobójstwo. Ratuje go Ania. Postanawiają pomagać Matyjasce i pływać na barce razem z nią.

Pierwowzór literacki: Helena Boguszewska, Wisła
Czas akcji: lata 30. XX wieku
Miejsce akcji: Wisła, Toruń
Kierownik produkcji: Andrzej Łomakowski
Produkcja: Legia-Film
Prawa: dzieło osierocone (dyspozytariusz Filmoteka Narodowa)
Dźwięk: mono
System koloru: czarno-biały
Język: pl
Obsada
Stanisława Wysocka (Apolonia Matyjas zwana Matyjaską), Ina Benita (Anna), Jerzy Pichelski (Aleksy Rorat), Halina Zawadzka (Karola, pasażerka statku), Renata Renee (Julcia, siostra Anny), Aleksander Zelwerowicz (Zawadzki, były mąż Matyjaski), Kazimierz Gella (szyper Józef Firlej, ojciec Anny), Kazimierz Jenoval (Zygmunt Siudowski, mąż Julci), Kazimierz Opaliński (szyper Dobrzałkowski), Marian Trojan (bosman Hajnuś), Lucjana Bracka (Erna Kufke, ciotka Anny), Helena Zarembina (kobieta w porcie)
zwiń zakładkę
treść

Ania jest córką szypra, właściciela barki towarowej, który utrzymuje się z transportu rzecznego. Jej siostra Julcia jest słabego zdrowia. Julci i jej męża Zygmunta nie stać na kupno własnej barki, pływają więc i mieszkają na dzierżawionej barce „Martin”. Właśnie dobiega końca okres dzierżawy, więc Julcia i Zygmunt obawiają się, że nie będą mieli gdzie się podziać. Proszą ojca, by pomógł im odkupić „Martina”, jednak ten twierdzi, że cena jest zbyt wysoka i odmawia.
Tymczasem z więzienia wychodzi na wolność Aleksy, znany złodziej portowy. Aleksy zabiega o względy Ani i po pewnym czasie udaje mu się zdobyć jej serce, jednak ojciec pragnie, by jego córka wyszła za kogoś, kto ma własną barkę. Aleksy obiecuje Ani, że zdobędzie barkę i wtedy się pobiorą. Wkrótce potem nocą morduje klienta, który chce odkupić „Martina” i kradnie jego pieniądze.
Swoją barką pływa po Wiśle także stara wodniaczka Apolonia Matyjas. Jej barka jest już stara, przez co klienci nie chcą powierzać jej swoich towarów. Matyjaska postanawia wymóc pomoc finansową od swego męża – bigamisty. Mąż porzucił ją wiele lat temu i założył rodzinę z inną kobietą, która nie wie o jego przeszłości. Za milczenie Matyjaska żąda pożyczki na zakup nowej barki.
Kończy się czas wynajmu barki „Martin”. Podczas opuszczania barki Julcia ma wypadek, wskutek którego wkrótce umiera. Zrozpaczony Zygmunt, który stracił dom i żonę pragnie odebrać sobie życie, jednak ratuje go Ania. Tej samej nocy w bójce ginie Aleksy. Matyjaska, która odkupiła „Martina”, przygarnia Anię, a Zygmunta zatrudnia jako pomocnika i obiecuje młodym, że kiedyś to oni będą właścicielami barki. To właśnie w Ani Zygmunt znalazł pociechę po śmierci Julci. Odtąd Ania i Zygmunt razem pływają barką po Wiśle. (MP)

zwiń zakładkę
komentarz
komentarz eksperta

Ekranizacja powieści Heleny Boguszewskiej i Jerzego Kornackiego „Wisła” (autorzy napisali także scenariusz filmu). Historia osadzona w realiach codziennego życia pracowników i właścicieli barek żeglugi śródlądowej na Wiśle zadziwia autentycznością.
Twórcy filmu Aleksander Ford i Jerzy Zarzycki w sposób zdecydowanie realistyczny, bez upiększania, ukazali brutalność życia i bezwzględność bohaterów walczących o zarobek. Autorem słów piosenek, które znalazły się w filmie był lewicowy poeta Władysław Broniewski. W jednej z głównych ról wystąpiła jedna z najwybitniejszych polskich aktorek i reżyserek teatralnych pierwszej połowy XX wieku - Stanisława Wysocka.
W obsadzie znaleźli się także Jerzy Pichelski, prezentujący nowy typ szorstkiego amanta i piękna Ina Benita. Znakomite zdjęcia ukazujące surowe życie pracowników barek rzecznych. Realizmu dodawał udział w filmie i pomoc w realizacji zdjęć członków Towarzystwa Żeglugi Rzecznej „Vistula”.

zwiń zakładkę
od autora

Aleksander Ford – „Scenariusz opracowali autorzy książki razem z nami. Wszystko opierało się na ścisłej współpracy. Film ten jest nowym rodzajem filmu. Nie wiem, czy się będzie podobał. Powieść ta bowiem była pisana specjalną manierą literacką, a myśmy starali się styl ten zachować w filmie. Nie chcę przesądzać sprawy, czy nam się to udało w zupełności, ale przy pokazie filmowym, kiedy zapytałem autorów, co sądzą o obrazie – odpowiedzieli mi oryginalną pochwałą: - Możemy powiedzieć najlepszy komplement, na jaki nas stać jako autorów, że film jest na poziomie naszej książki”.

Krystyna Mikulska, „Aleksander Ford o »Ludziach Wisły«”, „Wiadomości Filmowe”, 1937, nr 10.

zwiń zakładkę
głosy prasy

„Gamma zachwytu towarzyszyła pierwszemu pokazowi ocenzurowanego już filmu »Ludzie Wisły«. Jednomyślnie fachowcy uznali stworzenie obrazu »Ludzie Wisły« jako wydarzenie w dziejach filmowej kultury polskiej. Przekroczyliśmy dzięki temu – mówiono na pokazie – te granice, które dzieliły dotychczas film polski od najlepszych wzorów produkcji. Tematyka, tło, gra, a wreszcie i reżyseria w zwartej i doskonałej harmonii zepchnęły w cień płyciznę i banał. Tym filmem śmiało wkroczyliśmy na forum kinematografii europejskiej – oświadczyli obecni przedstawiciele prasy. Sukces artystyczny »Ludzi Wisły« gwarantuje sukcesy kasowe kinoteatrom – wtórowali obecni na pokazie reprezentanci największych kin Polski”.

„»Ludzi Wisły« wydarzeniem dnia”, „Film”, 1937, nr 9-10.


„Film ten mógłby się stać najlepszym polskim filmem, jaki dotychczas wyprodukowano, gdyby nie dwa rażące błędy, które go, niestety, sprowadzają do przeciętności. Błędem pierwszym jest osnucie scenariusza wokół reportażu powieściowego Boguszewskiej i Kornackiego. Reportaż ten, banalny w czytaniu – banalny jest i na ekranie. Film długometrażowy domagał się jakiejś żywszej akcji dramatycznej. Błąd drugi – to niezdecydowanie reżyserii, która nie chciała iść wprawdzie utartymi szlakami, ale też i nie wytrwała konsekwentnie przy koncepcji filmu awangardowego. Cóż zostało? Przede wszystkim przepiękne, chciałoby się powiedzieć – chwilami natchnione, zawsze ciekawe i godne najżywszej uwagi zdjęcia Stanisława Lipińskiego. Przynoszą one chlubę młodej kinematografii polskiej. Godna nadto uwagi jest gra aktorów ze znakomitą Stanisławą Wysocką, uroczą Iną Benitą i świetnym Jurem Pichelskim na czele. Po raz pierwszy w jednej z filmowych ról głównych zobaczyliśmy Kazimierza Jenovala. Aktor to z Bożej łaski, skupiony, inteligentny, wyrazisty, o mocnej, męskiej powierzchowności. Była to myśl bardzo szczęśliwa, że pokazano nam tak znakomicie zapowiadającego się aktora. W sumie – film, który warto obejrzeć. Nie jest doskonały? Ale jest ciekawy”.

„Kino”, 1938, nr 32.


„Pomimo wyraźnego unikania szablonów w sposobie prowadzenia i rozwiązywania akcji, pomimo epickiego tematu, nowy film Aleksandra Forda i Jerzego Zarzyckiego, osnuty na tle powieści Wisła Boguszewskiej i Kornackiego, w ujęciu egzotycznego środowiska »wodniaków« nie został oparty na żadnym bardziej odkrywczym realizmie. Przez to cała poetyzująca stylizacja filmu, sprowadzająca się głównie do specjalnego typu fotografji, która odbiega od zwykłego naturalizmu i poprzez skróty i zbliżenia dąży do pewnej deformacji rzeczywistości, nie znajduje żywej realistycznie podstawy w poddanej stylizacji rzeczywistości. Zarzuty te nie dotyczą jednak całości filmu. Świetna i pełna zdrowego realizmu jest postać Aleksego, powiślackiego mikrogangstera, w aktorskim ujęciu Pichelskiego. Typ jego gry dyskretnej i szczerej i doskonałe warunki zewnętrzne pozwoliły mu zbudować postać, która podniesiona do wyżyn patetycznej poetyckości, nie zatraciła świeżego i charakterystycznego realizmu. W ogóle w grze aktorów można zauważyć całkowite niemal wyzwolenie od dotychczasowej zbyt ekspresyjnej maniery teatralnej. Jeśli nawet u Stanisławy Wysockiej w zbyt kontrastowych przejściach mimicznych od gniewu do łagodnego humoru dostrzegamy pewien rys teatralności, to momenty te nie tylko nas nie rażą, ale właśnie swoją uczuciową ostentacją upiększają rolę. Ale najbardziej konkretnie i najcharakterystyczniej w całym filmie została ujęta, po raz pierwszy dla kinematografji polskiej odkryta Wisła. Jej szara barwa, jej ciężka, matowo połyskująca fala, białe łachy pokryte łozą, przewijają się stałym refrenem w akcji całego filmu. Dzięki tym niewątpliwym zdobyczom, do których należy dodać bardzo dobry montaż i dobrą kompozycję, tem trudniejszą, że akcja filmu składa się z kilku na pozór niezależnych od siebie wątków, dzięki niedościgłemu dotąd w Polsce poziomowi fotografji filmowej, »Ludzi Wisły« można uznać po »Młodym lesie« i »Dziewczętach z Nowolipek« za dalszy etap w rozwoju prawdziwej sztuki filmowej w Polsce”.

Józef Kuroczycki, „Ludzie Wisły”, „Wiadomości Literackie”, 1938, nr 34.

zwiń zakładkę
ciekawostki
  • „Na przystani wiślanej rojno i gwarno. Dzień za chwilę skończy się – z daleka rysują się zielone kontury mostu Kierbedzia, po którym, jak dziecinne zabawki, suną czerwone wozy tramwajów. Schodzimy w stronę pomostu. Tłum jest coraz bardziej gęsty i hałaśliwy. […] Właściwie przyszliśmy, aby zrobić wywiad. Zwyczajny wywiad z »gwiazdami« filmowemi. Tylko, że te »gwiazdy« wyznaczyły spotkanie właśnie tu, na pomoście przystani.
    Oto oni – Ina Benita i Jerzy Pichelski. Za chwilę wyruszą w podróż z biegiem Wisły, aby pod kierownictwem reżysera Aleksandra Forda nakręcić film osnuty na tle opowieści Heleny Boguszewskiej i Jerzego Kornackiego – »Wisła«. Królowa polskich rzek została przez naszych filmowców zaangażowana do filmu i debiutuje…
    Statek towarowo-pasażerski jest już, jak mówią marynarze, przycumowany do pomostu. Za chwilę rzucą trap i ciżba przyjezdnych wtłoczy się na belki pomostu. Dostrzegamy w tłumie naszych oczekiwanych znajomych. Jest Benita – ubrana w zgrabny, sportowy płaszcz – jest i przemiły Pichelski, któremu świetnie do twarzy w czarnym, obcisłym swetrze. Obok tej dorodnej dwójki skupiła się cała ekipa filmowców.
    - Wyjeżdżamy w stronę Płocka – mówi, uśmiechając się, pani Ina. Ma wspaniałe białe zęby i popielate włosy, które niesforny wiatr wiślany wykrada co chwila spod czarnego beretu. […] - Teraz jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Gram w filmie, o jakim marzyłam przez lata. Jestem zachwycona warunkami pracy i niesłychana świeżością tematu. […] Przedwczoraj wróciliśmy z Torunia, gdzie przebywaliśmy parę dni. Wstawało się o drugiej w nocy i szło się nad rzekę. Kręciliśmy sceny na tratwach…
    - To nie jest proste – wtrąca swoje trzy grosze Jur Pichelski. – Kilkanaście razy z rzędu każdy z nas wpadał do wody – i przechodził oficjalny chrzest wiślany. Tratwy są chybotliwe i śliskie i doprawdy trudno się na nich utrzymać. Tak zwane »deski sceniczne« są znacznie wygodniejsze – kończy sympatyczny amant swoje exposé. […]
    Jesteśmy na statku. Bagaże ekspedycji ulokowano pod opieką kapitana – starego wygi wiślanego. Za parę chwil czerwono-czarny komin, huczący raz po raz przeraźliwie i gniewnie – zgniewa się na serjo i buchnąwszy smugą dymu – da znak do odjazdu. […] Stoimy obok Benity na dziobie statku. W dole huczą białe bryzgi piany wodnej. Wisła ma teraz szaro-zielony, głęboki odcień taki, jak i oczy pani Iny, która pochylona w dół, bacznie wpatruje się w wodę. […]
    - Teraz ściele się przede mną wiślana droga mojej podróży: Płock, Bydgoszcz, Toruń, Zawichost, Gdańsk, Gdynia. Może to będzie wyglądało na frazes – ale niech mi pan wierzy – to flisacze życie pokochałam bardzo i nie zamieniłabym wspaniałej, cudownej wstęgi Wisły na żadne atelier filmowe. Barki, berlinki i tratwy – ludzie prości i piękni, jak urok Wisły – oto świat, w którym teraz żyję…
    Czarno-czerwony komin zaryczał ponuro. To sygnał do odjazdu. Kilka uścisków dłoni i znajdujemy się znowu na pomoście przystani. Statek sapnął potężnie i nabrawszy oddechu, ruszył w górę rzeki”.
    J. St., „Benita i Pichelski, „Kino. Tygodnik Ilustrowany”, 1936, nr 33

  • „Spotkanie Boguszewskiej i Kornackiego z filmem nastąpiło stosunkowo niedawno, bo dopiero przed rokiem, kiedy reżyser Aleksander Ford wystąpił z inicjatywą sfilmowania »Wisły«. Pani Boguszewska z uśmiechem opowiada, że propozycja ta nie wzbudziła w niej entuzjazmu…
    - Sądziliśmy, że pomysł jest chybiony, a powieść nie nadaje się zupełnie do sfilmowania. Dziś oczywiście jesteśmy innego zdania. Film nakręcony przez Aleksandra Forda i Jerzego Zarzyckiego zmienia w znacznym stopniu proporcje powieści, wysuwa na plan pierwszy bohaterów drugoplanowych i na odwrót: spycha na plan dalszy osoby, którym w powieści poświęciliśmy wiele uwagi. Ale pogodziliśmy się z tym bez trudu, bo zachowany został klimat powieści, jak również psychologiczna strona naszych spostrzeżeń i efektywny materialny dorobek obserwacji w terenie.
    Okazuje się, że materiały do powieści zbierali Boguszewska i Kornacki, obozując na wiślanej berlince. Pobyt na Wiśle trwał przez wiele miesięcy: od puszczenia lodów do ustania żeglugi z powodu mrozów. Berlinka płynęła nurtem wiślanym, a Boguszewska i Kornacki podpatrywali surowe życie pracowników Wisły, których egzotyczny świat odsłoniła potem przed zdumionym czytelnikiem ich powieść. Tym samym, wytyczonym przez Boguszewską i Kornackiego szlakiem, wędrowały później kamery filmowe i zespół realizujący »Ludzi Wisły«. […] Boguszewska i Kornacki opowiadają o dziwnym uczuciu, jakie ich ogarnęło na widok zmaterializowanego na taśmie filmowej wcielenia ich powieściowych bohaterów. »Niektórzy  - jak żywi – powstali z kart książki, inni, zewnętrznie odmienni, upodobnili się do swych pierwowzorów jedynie pod względem psychologicznym. Jeszcze inni zniknęli w ogóle«. Ale Boguszewska i Kornacki nie mają o to pretensji, nie wyprowadzają zbyt pochopnych wniosków z faktu swego literackiego autorstwa i nie roszczą sobie prawa zwierzchnictwa w stosunku do dzieła filmowego. Są zadowoleni, że film się udał i że Wisła w swoim filmowym wcieleniu nie kłóci się z literackim pierwowzorem, że choć chwilami odbiega odeń w szczegółach, ale za to pod wieloma względami go uzupełnia. I taki jest właśnie sens dobrze pojętej współpracy filmu z literaturą”. 
    Jerzy Bossak, „Rozmowa z Heleną Boguszewską i Jerzym Kornackim”, „Film”, 1937, nr 35.

zwiń zakładkę
plakaty i fotosy
zwiń zakładkę
zwiń zakładkę