Gangsterzy i filantropi

Gangsterzy i filantropi
Loading the player ...
Polska
1962
Data premiery: 1963-02-15
Czas trwania:
całość: 01:22:28
,
fragment: 01:49
Zdjęcia: Jerzy Lipman
opis filmu
O filmie

Film dwunowelowy. Nowela (1) Szanowany w środowisku genialny złodziej, Profesor, planuje skok na wagon, wiozący utarg z Centralnego Domu Towarowego. Cały skok przebiega według planu do momentu ucieczki z miejsca zbrodni... Nowela (2) Anastazy Kowalski, chemik, cierpiący na znużenie codziennością, popełnia błąd i zostaje wyrzucony z pracy. Chcąc „utopić” swoje smutki, idzie do pobliskiego baru, gdzie w roztargnieniu wkłada do swojego kieliszka alkoholomierz. Zostaje wzięty za inspektora i dostaje łapówkę. Dzięki temu wydarzeniu, wpada na pomysł nowego sposobu na urozmaicenie swojego życia...

Scenografia: Roman Wołyniec
Czas akcji: 1962 rok
Miejsce akcji: Warszawa
Kierownik produkcji: Ryszard Straszewski
Prawa: Filmoteka Narodowa
Dźwięk: mono
Język: pl
Obsada
Gustaw Holoubek („Profesor"), Janusz Hahn (brat „Syjamczyk"), Gustaw Lutkiewicz („Śruba"), Mirosław Majchrowski („Parmezan"), Wojciech Rajewski („Łysy”), Roman Kłosowski (woźnica), Zdzisław Leśniak (dziennikarz radiowy na budowie arterii), Marian Łącz (milicjant), Kazimierz Opaliński (emerytowany sędzia grający z „Profesorem" w szachy), Danuta Wodyńska (gosposia sędziego), Janusz Nasfeter (prokurator oskarżający „Profesora"), Wiesław Michnikowski (Anastazy Kowalski), Hanka Bielicka (żona Kowalskiego), Magdalena Janikowska Celówna (Hanka, córka Kowalskich), Barbara Modelska (dziewczyna w oknie podglądana przez Kowalskiego), Mieczysław Pawlikowski (Pieczarkiewicz, kierownik restauracji), Jerzy Bielenia (Malaga, szef lokalu „Atlantyda"), Jerzy Dukaj (kelner), Stanisław Gawlik (sędzia), Michał Gazda (kelner), Marian Jonkajtys (lekarz przepisujący leki Kowalskiemu), Marian Kociniak (klient obsługiwany przez nieuprzejmego kelnera), Bogdan Krzywicki (klient w restauracji), Jan Mayzel (chłopak Hanki), Józef Para (zastępca kierownika lokalu „Elitarna"), Adam Perzyk (kelner), Irena Laskowska (szefowa lokalu), Ryszard Pietruski (Alojzy Superata, szef restauracji), Zdzisław Tobiasz (nieuprzejmy kelner), Włodzimierz Nakwaski (kelner), Tadeusz Waczkowski (kierownik lokalu), Stanisław Bareja (gość w restauracji jedzący golonkę), Zofia Czerwińska (bufetowa), Jerzy Hoffman (tańczący w lokalu), Wacław Jankowski (kelner), Kazimierz Stankiewicz (kucharz), Bohdan Łazuka (dubbing - 2 role: klient obsługiwany przez nieuprzejmego kelnera - Marian Kociniak, kelner niezwykle uprzejmy - aktor niezidentyfikowany), Eugeniusz Peksa (milicjant z pościgu), Andrzej Szenajch (laborant), Hanna Tycówna (tancerka), Zygmunt Rybarski (literat), Zdzisław Hoff (milicjant z eskorty), Jan Dudek (milicjant z pościgu), Karolina Borchardt (żona Łysego), Mieczysław Mańkowski (konwojent), Lidia Słuszniak (tancerka), Maria Szulc (tancerka), Józef Grochowiak (milicjant z eskorty), Zbigniew Oksza (Oczkoś), Jacek Hahn (brat „Syjamczyk")
zwiń zakładkę
treść

Film dwunowelowy. Nowela (1). Genialny złodziej – zwany Profesorem – planuje skok. W bandyckim środowisku cieszy się ogromnym autorytetem, znany jest ze swej dokładności i przezorności. On sam z kolei bardzo ostrożnie dobiera sobie współpracowników. Ma zresztą z kogo wybierać – każdy złodziej chciałby wziąć udział w skoku Profesora. Tym razem, Profesor chce napaść na furgon wiozący dzienny utarg z Centralnego Domu Towarowego. Wymyśla trik ze zmyleniem obstawy furgonu, oblicza co do sekundy, ile będzie czasu na ucieczkę zanim milicja obstawi miasto. W wieczór poprzedzający skok poleca swoim podwładnym, by zadbali o swoje alibi. Taksówkarz przy świadkach udaje więc, że zasypia na postoju w taksówce, a w rzeczywistości wymyka się przez właz kanalizacyjny, przy którym zaparkował, a bracia Syjamczyki udają, że zatrzasnęli się w windzie, a tak naprawdę wychodzą z niej przez sufit, gdy tylko nikt nie patrzy. Napad na furgon CDT idzie zgodnie z planem do momentu, gdy grupa Profesora szykuje się do ucieczki. Wtedy pojawiają się nieprzewidziane utrudnienia: roboty uliczne w miejscu, które dopiero co zostało oddane do użytku, kontrola przypadkowego milicjanta, który o mało co ich nie demaskuje i wreszcie unieruchomiony samochód zapasowy, do którego grupa Profesora miała się przesiąść. Ktoś odkręcił w nim koło. Cała szajka z ukradzionymi pieniędzmi wpada w ręce milicji. Nowela (2). Anastazy Kowalski wiedzie monotonne życie: dom z gderającą żoną, mało satysfakcjonująca praca w laboratorium chemicznym. Któregoś dnia wskutek nieuwagi powoduje wybuch w laboratorium i zostaje zwolniony z pracy. Załamany wstępuje do baru, gdzie w roztargnieniu wkłada do kieliszka z wódką alkoholomierz. Zostaje wzięty za restauracyjnego inspektora i dostaje łapówkę, która ma zapewnić lokalowi jego przychylność. Kowalski znajduje nowy sposób na życie: codziennie chodzi do któregoś warszawskiego baru lub restauracji i ostentacyjnie wkłada swój alkoholomierz do serwowanego alkoholu. Pieniądze z łapówek od przestraszonych restauratorów płyną do niego strumieniami. Po krótkim czasie zaczyna jednak odczuwać skutki codziennego picia alkoholu. Znajduje więc inny sposób: na podręcznej małej wadze waży wszystkie potrawy, które podają mu kelnerzy. Staje się postrachem wszystkich knajp, dostaje coraz większe łapówki, jego rodzina żyje w luksusie, żona coraz rzadziej zrzędzi. Restauratorzy zaczynają się jednak buntować: łapówki kosztują ich tyle, że taniej będzie prowadzić lokal bez żadnych kantów i oszukiwania klientów. Dla Kowalskiego okres powodzenia kończy się. Na dodatek wpada, bo któregoś dnia spotyka w knajpie autentycznego inspektora. Sąd wprawdzie uniewinnia Kowalskiego – w żadnym z lokali nie mówił, że jest inspektorem, to restauratorzy sami wysnuli taki wniosek – ale tego samego dnia dostaje wezwanie do urzędu podatkowego, który zainteresował się jego wyjątkowo wysokimi zarobkami.

zwiń zakładkę
komentarz

– Ale debiut! – zakrzyknęli zgodnym chórem krytycy po premierze „Gangsterów i filantropów”. Pierwszy pełnometrażowy film fabularny Jerzego Hoffmana i Edwarda Skórzewskiego budził niemały zachwyt, ale i zaskoczenie. Nie takiego filmu spodziewano się po dwóch wytrawnych dokumentalistach. Przez wiele lat docierali do najróżniejszych – często dziwnych – miejsc i kręcili tam materiały przedstawiające ważną i praktycznie nieznaną prawdę o polskiej rzeczywistości. „Gdzież oni nie zaglądali!” – pisał Janusz Skwara („Poglądy” nr 21, 1-15.11.1964). Byli w Kalwarii skąd przywieźli reportaż z pielgrzymki wiernych („Pamiątka z kalwarii”), byli na Śląsku, by opowiedzieć o mesjaszu Bernardzie Wilku („Dwa oblicza Boga”), byli w Sopocie („Sopot 61”), czy w Zakopanem („Pocztówki z Zakopanego”). Ich debiut fabularny zapowiadał się początkowo jako swego rodzaju kontynuacja dokumentalnych poszukiwań. – Scenariusz jest w jakimś sensie dokumentalny – mówili reżyserzy – to, że korzystamy z naturalnych wnętrz wielu popularnych warszawskich lokali – jest może również nawykiem wyniesionym z filmu dokumentalnego. Wydaje nam się, że ta sceneria jeszcze bardziej osadzi film w konkretnej rzeczywistości, której elementy posłużyły do skonstruowania naszej opowieści. („Film” 1962/23)

A jednak „Gangsterzy i filantropi” okazali się przede wszystkim bezpretensjonalną komedią, w której realia warszawskie odgrywały wprawdzie pewną rolę, lecz rzadko wysuwały się na pierwszy plan. Uwagę zwracał przede wszystkim humor, który miał w sobie pewną subtelność charakterystyczną dla komedii francuskiej czy angielskiej. Słowem – film rozgrywający się w Polsce i opowiadający o polskich sprawach, a jednak „jakoś mało polski”. Dwie nowele składające się na „Gangsterów i filantropów” były propozycją filmowej zabawy, w której reżyserzy swoje śmieszne puenty podawali jakby mimochodem, dyskretnie, puszczając do widza oko, co budowało specyficzny rodzaj porozumienia między autorem i odbiorcą, nie wymagający mówienia niczego wprost. Film miał oczywiście pewne wady: nowela druga opowiadająca o laborancie, który staje się postrachem warszawskich restauracji była zdecydowanie za długa. Hoffman przyznawał, że musieli ją ze Skórzewskim sztucznie wydłużać, by cały film osiągnął odpowiedni czas ekranowy. Zdecydowanie lepiej wypadała nowela pierwsza – o napadzie na konwój CDT. Dostrzeżono w niej ślady angielskiej komedii kryminalnej, a zwłaszcza filmu „Liga dżentelmenów” Basila Deardena. Gustaw Holoubek odtwarzający rolę Profesora, gangstera z klasą i nienagannymi manierami, stawał się tu postacią niemal księżycową, która w kraju nad Wisłą znalazła się tylko przypadkiem. Jego genialny plan przegrywał z morzem typowo polskich absurdów. Zestawienie owej genialności i absurdalności budowało cały komizm. Lecz po latach można stwierdzić, że postać Profesora miała także polski wzorzec. W czasie gdy powstawali „Gangsterzy i filantropi” legenda Szpicbródki została wprawdzie niemal zapomniana, ale dziś – gdy na nowo ożyła – łatwo zauważyć, że Profesor jest swego rodzaju alter ego Szpicbródki: dżentelmen, król przestępczego podziemia, któremu udaje się to, o czym marzy każdy złodziej – sprawiać wrażenie uczciwego człowieka i doprowadzić tę umiejętność do perfekcji. Tyle, że Profesor działa w innym czasie niż Szpicbródka, jego niedzisiejsze maniery są już rzadkością. Ale właśnie dzięki temu film zyskuje jeszcze jeden element komiczny – poprzez zderzenie przedwojennej dystynkcji z powojenną, „zdegradowaną” rzeczywistością.

zwiń zakładkę
głosy prasy

„Wydaje mi się, że nie należy się zanadto wgłębiać w wymowę tej komedii sensacyjno-obyczajowej, bogatej w dowcip sytuacyjny i słowny, zawarty w bardzo zgrabnych dialogach Bohdana Czeszki, a to z tego powodu, że refleksje narzucają się raczej smutne. Odnosi się to zwłaszcza do drugiej części filmu, która wychodząc z marginesowego w istocie tematu: dzikich i nierzadko przestępczych stosunków spotykanych w naszej gastronomii, odsłania obraz nacechowany tak odrażającym klimatem etycznym, iż oglądać go można tylko pod kątem absurdalnej groteski. Wszyscy są złodziejami, jeżeli nie aktywnymi, to potencjalnymi, każdy ma na sumieniu jakieś przestępstwo, a łatwość dokonywania nadużyć, co dzień, na każdym kroku, w każdych okolicznościach, rodzi złoczyńców. Alkoholomierz staje się symbolem napiętej czujności legionu przestępców. Wystarczy go pokazać – ażeby zaczęły dziać się rzeczy przedziwne, o których tylko we śnie marzą surowi prokuratorzy i wrażliwi na każdy sygnał funkcjonariusze ochrony skarbowej. Trzeba się bronić przed tymi refleksjami, zrodzonymi z jednostronnej lektury kronik milicyjnych, ucieczką właśnie w humor i groteskę”.

Stanisław Grzelecki, Wesołe i smutne, „Życie Warszawy”, 1963, nr 40


„Uwaga, że ten film nie byłby zrozumiały dla cudzoziemca nie jest tym razem naganą, lecz – wręcz przeciwnie – zawiera stwierdzenie celności satyrycznej obserwacji. Każde społeczeństwo posiada kompleksy wad tak typowych, że rozprawianie się z nimi wymaga wtajemniczenia i musi pozostać »w rodzinie« ponieważ rzadko kto z zewnątrz połapie się o co chodzi. Jerzy Hoffman i Edward Skórzewski, doświadczeni dokumentaliści, posiadają w wysokim stopniu ten typ uczulenia na charakterystyczne przejawy rzeczywistości, który cechuje rasowych reporterów i felietonistów. Równocześnie jednak wykazują wysoko rozwinięty zmysł parodii, chroniący ich od popadnięcia w złośliwe mentorstwo. Obie nowele składające się na ich zabawny i jakże potrzebny w naszych warunkach film, skonstruowane są na zasadzie parodystycznej deformacji, na zasadzie dowcipnego persyflażu”.

Jan Józef Szczepański, Gangsterzy i filantropi, „Tygodnik Powszechny”, 1963, nr 9


„Nareszcie możemy śmiać się na polskim filmie nie z księżycowych dialogów, wydumanych sytuacji i nienaturalnych postaci, ale z prawdziwie śmiesznego dialogu, prawdziwie zabawnych sytuacji i prawdziwie komicznych postaci (...). Scenarzyści i reżyserzy – w dwóch osobach – znani dotąd jako dokumentaliści pokazali swym starszym kolegom fabularzystom jak należy realizować przyzwoite filmy rozrywkowe. (...) Sporo tu humoru sytuacyjnego, sporo satyrycznych szpilek, sporo obserwacji obyczajowych. Schemat pierwszej opowiastki nie grzeszy co prawda oryginalnością, ale został zręcznie zaadaptowany do naszych warunków. Nowela ta ma świetne tempo, bardzo dobre aktorstwo, znamienite pointy. Nowela druga – bardzo polska, bardzo nasycona realiami naszego codziennego życia – ma jednak pewną wadę: wydaje się nieco za rozwlekła, miejscami mało dynamiczna. Ale to drobiazg. Zastanawiające jest, że na film w rodzaju »Gangsterów i filantropów«, film przecież nie odkrywający Ameryki, film skromny, bez większych ambicji merytorycznych czy artystycznych, trzeba u nas czekać jak na zbawienie, a kiedy się już pokaże – cieszyć jak z arcydzieła. Czyżby istniało w Polsce tak mało ludzi dowcipnych?”.

Stanisław Janicki, Śmiech to zdrowie, „Żołnierz Wolności”, 1963, nr 42


„Film jest doprawdy śmieszny, sympatyczny i stanowi w sumie rozrywkę wcale nie gorszą – a może i lepszą? – od wielu wyświetlanych u nas komedii francuskich czy angielskich. Tak, tylko że wartość tego filmu nie polega na jego komediowości, ani na jego lekkości, ani na jego werwie. Można nawet wykazać, że film »Gangsterzy i filantropi« jest niezbyt zręcznie skomponowany. Pierwsza nowela (...) wydaje się zbyt skondensowana; wiele zabawnych sytuacji (które zręczny scenarzysta wyżyłowałby do końca) pozostaje w stanie zalążkowym; są nierozegrane, zaznaczone tylko dla podtrzymywania ciągłości akcji. (...) Druga nowela (...) jest, na odwrót, zbyt rozciągnięta. Oglądamy niekończące się wizyty w warszawskich knajpach, lokalach, rozmaite występy, dużo dań na talerzach, masę przewijających się osób – a akcja komediowa stoi w miejscu (...). A więc nie dobra »warsztatowość« decyduje o sukcesie tego przedsięwzięcia. (...) W pierwszej noweli bawią wspaniałe instalacje techniczne w gangsterskim laboratorium i swoboda, z jaką posługuje się nimi »pan profesor«, precyzja naukowa wszystkich posunięć, spokój, opanowanie – chciałoby się powiedzieć – olbrzymia kultura pracy tych panów, obca, jak się zdaje, naszemu światu przestępczemu i nie tylko jemu; bawi więc swoista fantastyka. W drugiej noweli, wyznam, że radość bierze się z pobudek niskich: z uczucia rewanżu za wszystkie klęski zadane mi w warszawskich zakładach gastronomicznych (...). Cieszyłem się, bo Hoffman i Skórzewski pomścili moje krzywdy. W jednym i drugim przypadku siła komiczna bierze się z tego, co film wyśmiewa w naszym życiu; nie ze zręcznego, bezinteresownego komizmu, tylko z mało subtelnej może, ale za to bystrej satyry”.

Bolesław Michałek, Gangsterzy i filantropi, „Nowa Kultura”, 1963, nr 10


„Załóżmy na chwilę, że działa w Warszawie taki idealnie zorganizowany gang, pracujący z wojskową i naukową precyzją, taka »liga dżentelmenów«. Wszelkie jej kalkulacje polegają na logicznym myśleniu, dokładności i zdolności przewidywania. I to właśnie na naszym gruncie bierze w łeb. Nieoczekiwane absurdy, jakimi umajone jest nasze życie, nielogiczność i bezsensy, gdzie niczego nie można przewidzieć, zadają cios najlepiej wypracowanej akcji. To, co jest podstawą »kryminału« – jakiś ustalony porządek zjawisk – tutaj zostaje usunięte, niby twardy grunt spod nóg; po prostu nie ma reguł gry. Nie, prawdziwy kryminał jest w naszych warunkach niemożliwy. Któż może przewidzieć, że nazajutrz po otwarciu wielkomiejskiej arterii, zacznie się ją rozkopywać od początku (...). Historyjka znakomicie zagrana przez Gustawa Holoubka pełna pomysłowych i śmiesznych gagów i prowadzona w doskonałym tempie, należy do gatunku tzw. filozoficznego spojrzenia na ojczyznę, ma wszelkie niepowtarzalne walory »polskiego humoru«. Druga nowela ze świetną kreacją Wiesława Michnikowskiego (...) jest naszą gastronomiczną wersją »Rewizora«. Tam, gdzie tyle jest mrugania i milczącego omijania praw, bluff »rewizora« może zapewnić świetne utrzymanie. W komedii może nawet wpłynąć na odrodzenie polskiej gastronomii. Dopóki nie trafi się na kogoś, komu to samo przyszło do głowy, albo (przypadkowo) na prawdziwego kontrolera. Bluff jest możliwy wszędzie, gdzie nie ma czystego sumienia”.

Andrzej Braun, Gangsterzy i filantropi, „Zwierciadło”, 1963, nr 6

zwiń zakładkę
ciekawostki
  • Tytuł roboczy: „Alkoholomierz”.

  • Skierowany do realizacji 25 stycznia 1961 roku, zdjęcia atelierowe trwały od 16 kwietnia do 18 maja 1962 roku, zdjęcia plenerowe od 19 maja do 12 lipca 1962 roku. Ogółem dni zdjęciowych: 66.

  • Plenery: ulice Warszawy (m.in. Nowy Świat, Krakowskie Przedmieście); wnętrza: warszawskie restauracje (m.in. „Gastronomia” w Alejach Ujazdowskich oraz „Kameralna” przy Foksal).

  • Początkowo film miał się składać z trzech nowel. Jerzy Hoffman tak ją opisywał: [Nowela opowiadała] o dwóch drobnych oszustach, którzy zrobili karierę na żurku. A wtedy rzeczywiście była jakaś afera z żurkiem. W scenariuszu Maniuś odnosił puste butelki po nim i dostawał za nie więcej niż płacił za żurek. Wpadł więc z Funiem na pomysł, by zwozić butelki z żurkiem i następnie je opróżniać. W szopie uruchomili... wylewnię żurku. A z drugiej strony rzeki, w miasteczku była spółdzielnia produkująca żurek, tyle że nikt nie chciał go kupować, bo to było świństwo. Aż nagle żurek zaczął znajdować zbyt w dziwny sposób, bo kupowali go Maniuś i Funio. Spółdzielnia odżyła, mało tego, zaczęła się rozbudowywać. Wreszcie Maniuś i Funio skumplowali się ze spółdzielnią i zaczęli sobie już bezpośrednio dostarczać towar. Obie strony rozwijałyby się dalej szczęśliwie, biorąc premie, nagrody i pieniądze, gdyby nie to, że ryby w rzece zaczęły od tego wylewanego żurku padać. I wtedy wszystko się wydało... (Stanisław Zawiśliński, „Hoffman – chuligana żywot własny”, Wydawnictwo „Skorpion”, W-wa 1999). Nowela została odrzucona przez komisję scenariuszową.

  • Perypetie ze scenariuszem „Gangsterów i filantropów” trwały ponad dwa lata. Najpierw dostał je do obróbki Jerzy Stefan Stawiński, który – jak twierdził Hoffman – zrobił z tego poważny dramat. Potem tekst poprawiali sami autorzy scenariusza. Wreszcie zapadła decyzja, że dialogi napisze Bohdan Czeszko.

  • 29 marca 1964 roku „Panorama” donosiła: „W stolicy zanosi się na sensacyjny proces. Do Stowarzyszenia ZAiKS wpłynęła skarga ob. Owsianki, przeciwko znanej spółce reżyserskiej Edwardowi Skórzewskiemu i Jerzemu Hoffmanowi. Oskarżyciel zarzuca reżyserom, że pomysł do filmu »Gangsterzy i filantropi« czerpali z napisanej podobno przez niego nowelki.

    Ob. Owsianko domaga się w związku z tym odszkodowania pieniężnego. Realizatorzy filmu oświadczyli, że pomysł swój zaczerpnęli ze sprawy sądowej, zaś o nowelce na ten temat nic im nie wiadomo, ponieważ w czasie opublikowania jej przebywali poza granicami kraju”.

zwiń zakładkę
plakaty i fotosy
zwiń zakładkę
zwiń zakładkę