Pan Wołodyjowski

Pan Wołodyjowski
Loading the player ...
Polska
1969
Release Date: 1969-03-28
Duration:
part: 00:09:29
Director: Jerzy Hoffman
Director of Photography: Jerzy Lipman
overview
About the film

Ekranizacja trzeciej części „Trylogii” Henryka Sienkiewicza. Po śmierci ukochanej narzeczonej pierwsza szabla Rzeczypospolitej Michał Wołodyjowski postanawia wstąpić do zakonu. Sprytny plan jego dawnego kompana pana Zagłoby przywraca Wołodyjowskiemu radość życia - ponownie zakochuje się i wraca do służby pod komendą hetmana Sobieskiego. Dostaje pod swoją opiekę twierdzę chreptiowską, gdzie musi stawić czoło atakom Tatarów.

Based on: Henryk Sienkiewicz, Pan Wołodyjowski
Time: 1668-1673
Place: Warszawa, Chocim, Kamieniec Podolski
Production Manager: Wilhelm Hollender, Edward Burba
Language: pl
Cast
Tadeusz Łomnicki (Michał Wołodyjowski), Magdalena Zawadzka (Barbara Jeziorkowska), Mieczysław Pawlikowski (Onufry Zagłoba), Jan Nowicki (Ketling), Barbara Brylska (Krzysia Drohojowska), Daniel Olbrychski (Azja Tuhajbejowicz), Hanna Bielicka (stolnikowa Makowiecka), Irena Karel (Ewka Nowowiejska), Marek Perepeczko (Adam Nowowiejski), Władysław Hańcza (stary Nowowiejski), Mariusz Dmochowski (hetman Jan Sobieski), Gustaw Lutkiewicz (wachmistrz Luśnia), Tadeusz Schmidt (Snitko), Andrzej Szczepkowski (biskup Lanckoroński), Leonard Andrzejewski (Halim, sługa Azji), Bogusz Bilewski (pułkownik Muszalski), Aleksander Gąssowski (magnat), Wiktor Grotowicz (generał Potocki), Jerzy Kaczmarek (podkomendny Wołodyjowskiego), Tadeusz Kosudarski (podkomendny Wołodyjowskiego), Andrzej Osadziński (podkomendny Wołodyjowskiego), Andrzej Piątkowski (Hamdi, Turek walczący z Wołodyjowskim), Witold Skaruch (mnich), Andrzej Przeździecki (rabuś napadający na Wołodyjowskiego), Ryszard Ronczewski (rabuś napadający na Wołodyjowskiego), Bohdan Gonsior (rabuś napadający na Wołodyjowskiego), Tadeusz Somogi (posłaniec od Potockiego w Kamieńcu), Gustaw Holoubek (ksiądz Kamiński), Jerzy Kozłowski (oficer w Chreptiowie), Czesław Magnowski (Turek), Jan Tesarz (żołnierz w Chreptiowie), Stanisław Litmański (sługa na balu zorganizowanym przez Ketlinga), Józef Nowak (Bogusz, podstoli nowogrodzki), Czesław Piaskowski (szlachcic rozmawiający o elekcji), Andrzej Krasicki (szlachcic rozmawiający o elekcji)
hide tab
storyline

Część I
Rok 1668. Król Jan Kazimierz abdykował, do Warszawy zjeżdża szlachta na sejm. Wśród przyjezdnych jest pan Zagłoba, który szuka wolnej stancji. Spotyka dawnego przyjaciela, Ketlinga, który zaprasza go do siebie, do podwarszawskiego dworku. Zagłoba wypytuje także o pana Wołodyjowskiego. Jest wstrząśnięty, gdy dowiaduje się, że Wołodyjowskiemu umarła narzeczona i że po tej tragedii wstąpił do klasztoru. Postanawia fortelem wyciągnąć Wołodyjowskiego zza klasztornej furty. Jedzie do Kamedułów z informacją, że Ketling jest umierający. Wołodyjowski wraca do Warszawy. Widząc Ketlinga, który całkiem zdrów rzuca mu się na szyję, orientuje się, że został oszukany. Przebacza jednak przyjaciołom. W dworku zjawia się hetman Sobieski. Przyjmuje Wołodyjowskiego z powrotem do służby.
Pod nieobecność Ketlinga do jego dworku przyjeżdża siostra Wołodyjowskiego z dwiema wychowanicami: Basią i Krzysią. Basia chce uczyć się walczyć szablą, interesuje ją wojna, konie. Krzysia jest jej przeciwieństwem: dystyngowana, spokojna. Wołodyjowski niemal od razu zakochuje się w Krzysi. Gdy przekonuje się także i o jej sympatii, oświadcza się. Na razie zaręczyny pozostają tajemnicą – dopóki Wołodyjowski nie wróci znad granicy, gdzie na rozkaz Sobieskiego ma odbudować twierdzę chreptiowską. Przy granicy toczy ciężkie boje z Tatarami, którzy coraz częściej zakradają się na polską stronę. Pomaga mu m.in. chorągiew Lipków, polskich Tatarów, którzy pod wodzą Melechowicza służą Rzeczypospolitej. Któregoś dnia Snitko, jeden z oficerów, opowiada o porwaniu jego Halszki, która trafiła na dwór Tuhaj-beja i którą próbował odzyskać, porywając syna Tuhaj-beja, Azję; myślał, że uda mu się dokonać wymiany. Zamierzenie jednak się nie udało, zapamiętał jednak, że trzyletni Azja miał ryby wykłute na piersiach. Do Warszawy wraca Ketling. On także zakochuje się w Krzysi. Urządza dla niej bale, zabawia długimi dysputami, w końcu wyznaje miłość. Krzysia wyznaje, że także go pokochała, ale nigdy nie będzie jego. Nie kochając Wołodyjowskiego, lecz pamiętając o złożonej mu przysiędze, decyduje się pójść do klasztoru. Wołodyjowski wpada w złość. Chce zabić Ketlinga, jednak w porę się opanowuje. Zwalnia Krzysię z przysięgi, czując, że po raz kolejny oddalają się jego marzenia o małżeństwie. Jest zaskoczony, gdy miłość wyznaje mu Basia, której nigdy nie traktował do końca poważnie. Teraz jest jednak uszczęśliwiony tym wyznaniem.
Nadchodzi rok 1670. Na tron wstępuje Michał Korybut Wiśniowiecki, kraj pogrąża się w wewnętrznych sporach. Wołodyjowski i Basia już jako małżeństwo jadą nad granicę, gdzie Wołodyjowskiego po raz kolejny wysłał Sobieski. Basia bierze udział w wyprawach męża. Podczas jednej z bitew dochodzi do wypadku – Basia uciekając przed Tatarami, wpada z koniem w rów. Mdleje. Najszybciej zjawia się przy niej Melechowicz. Całuje ją, po raz pierwszy może dać ujście swoim prawdziwym emocjom. Melechowicz to porwany niegdyś przez Snitkę Azja Tuhajbejowicz. Wychował się w Polsce, lecz teraz planuje zdradę i wstąpienie na tron chana na Krymie. Wpierw jednak chce porwać Basię. Na swoje nieszczęście zostaje rozpoznany przez gościa pana Wołodyjowskiego – pana Nowowiejskiego, szlachcica, u którego Azja spędził dzieciństwo i młodość, i przez którego został wygnany – przyłapano go na romansie z córką Nowowiejskiego. Azji udaje się wszystkich przekonać, że chce wiernie służyć pod komendą Wołodyjowskiego.

Część II
Basia chce wyswatać Azję i Ewkę Nowowiejską, która po latach od wygnania Tuhajbejowicza z dworu ojca zaczyna go darzyć prawdziwym uczuciem. Azja zachowuje jednak wobec Ewki chłód, co Basia tłumaczy strachem wobec starego Nowowiejskiego i nieśmiałością Azji. Postanawia towarzyszyć im w drodze do Raszkowa, rodzinnej wsi Nowowiejskich, by tam jakoś ich do siebie zbliżyć. Wołodyjowski nie chce pozwolić żonie na tę podróż – jakby przeczuwając coś złego – ale w końcu się zgadza. W drodze do Raszkowa Azja próbuje porwać Basię. Dziewczyna broniąc się, wyrywa z jego siodła pistolet, okalecza mu twarz i ucieka z dwoma końmi. Kilka dni błąka się bez nadziei po lasach, w śniegu. Jednego konia dopadają wilki, pod drugim załamuje się lód na jeziorze, a sama Basia ledwo uchodzi z życiem. Przemarznięta brodzi w śniegu na czworakach. Cudem dociera do Chreptiowa.
Azja w szale zemsty podpala Raszków. Własnoręcznie podrzyna gardło staremu Nowowiejskiemu, a Ewkę oddaje swoim ludziom. Gdy do Raszkowa przybywa Adam Nowowiejski, zastaje już tylko zgliszcza. Udaje mu się schwytać Halima, sługę Azji. Torturami wyciąga z niego informacje o miejscu postoju Azji i jego ludzi. Urządza ze swoim oddziałem zasadzkę. Zabijają wszystkich, a Azję biorą do niewoli. Nowowiejski każe go wbić na pal. Tuhajbejowicz umiera w męczarniach, lecz Nowowiejski nie czuje żadnego ukojenia. Zrezygnowany wyrusza nad granicę, by zginąć z rąk nieprzyjaciół. Tymczasem Turcy zaczynają oblężenie Kamieńca Podolskiego, którego obroną dowodzą Ketling i Wołodyjowski. Obaj składają przysięgę, że prędzej polegną, niż opuszczą twierdzę. Obrona jest zaciekła i krwawa. Gdy Turcy dostają się do dolnego zamku i zaczynają kuć otwory na miny, żeby go wysadzić, polscy duchowni i generałowie zaczynają rozmowy o poddaniu Kamieńca. Wojsko jest wzburzone, jednak słucha rozkazu o złożeniu broni. Wołodyjowski i Ketling wysadzają zamek w powietrze. Giną, nie zdążywszy nawet pożegnać się z żonami. Basia biegnąc do twierdzy, widzi tylko dym.
Rok 1673. Zwycięska dla Polaków bitwa po Chocimiem kończy wojnę.

hide tab
comment

Jeżeli można w ogóle powiedzieć, że w twórczości każdego artysty istnieje coś takiego jak „dzieło życia”, to bez wątpienia dla Jerzego Hoffmana było nim sfilmowanie Sienkiewiczowskiej „Trylogii”. To właśnie „Pana Wołodyjowskiego” przeczytał w pierwszej kolejności. Gdy w 1940 roku został wraz z rodziną wywieziony na Syberię, książki dostawał w paczkach z kraju. Najpierw przyszedł „Pan Wołodyjowski”, potem „Potop”..., a „Ogniem i mieczem” nie doszło nigdy. Hoffman żartował, że ta kolejność była swego rodzaju antycypacją, skoro filmy zaczął kręcić od „Pana Wołodyjowskiego”, przez „Potop” aż po „Ogniem i mieczem”, który to projekt przez lata stał się dla Hoffmana niedościgłym marzeniem, zrealizowanym dopiero 1999 roku.
Reżyser już na pierwszym roku studiów w moskiewskim WGiK-u opowiadał wszystkim, że kiedyś sfilmuje „Trylogię”. Wtedy wszyscy słuchali tego z lekceważeniem, lecz pod koniec lat 60. Hoffman dopiął swego: nakręcił „Pana Wołodyjowskiego”. Nie bez znaczenia w całym przedsięwzięciu była historyczna pasja reżysera. O ile Sienkiewicz pisał swe dzieło „ku pokrzepieniu serc”, to Hoffman przede wszystkim wydobył z niego swego rodzaju historyczną refleksję o tym, że – jak sam to ujął – najlepiej mogą służyć krajowi ludzie potrafiący wyzbyć się egoizmu i partykularyzmów. Idealizm tego stwierdzenia świetnie współgrał z aurą prozy Sienkiewicza, u którego tacy władcy, jak król Jan Kazimierz czy hetman Sobieski opisani są jako wybitne indywidualności i mężowie stanu wyprzedzający swoimi koncepcjami ówczesną sytuację polityczną i historyczną.
Początek swojej filmowej przygody z „Trylogią” Hoffman zawdzięcza pisarzowi Jerzemu Lutowskiemu, u którego telewizja zamówiła w połowie lat 60. scenariusz serialu na podstawie „Pana Wołodyjowskiego”. Lutowski wiedząc o sienkiewiczowskiej pasji Hoffmana, od razu przyszedł do niego z tym projektem i zaproponował reżyserię. Hoffmana nie interesował jednak serial, chciał nakręcić widowiskowy film kinowy – barwny, z wieloma plenerami i bitwami. Serial zresztą powstał później („Przygody Pana Michała” w reżyserii Pawła Komorowskiego), lecz na razie Hoffmanowi i Lutowskiemu udało się przepchnąć swój pomysł na film i zaczęli wspólnie pisać scenariusz.
Wieść o ewentualnej adaptacji trzeciej części „Trylogii” wywołała ogólnonarodową dyskusję – drugą z kolei, pierwsza wybuchła podczas realizacji „Krzyżaków” w 1959 roku – o możliwych kierunkach adaptacji Sienkiewicza. Wypowiadali się uznani pisarze i krytycy. - Sienkiewicz to pisarz – mówił Krzysztof Teodor Toeplitz – który przy całym mistrzostwie słowa i obrazowości narracji jest trudny do przetłumaczenia na film, dlatego że warstwa języka odpada, a zostaje jedynie część fabularna.
Wołami by mnie nie zaciągnął nikt do adaptowania „Ogniem i mieczem” czy „Pana Wołodyjowskiego” - dodawał Bohdan Czeszko.
Uważam – oponował Jerzy Stefan Stawiński – że jest to pisarz najłatwiejszy do adaptacji z całej klasyki polskiej. On właśnie operuje przede wszystkim obrazem i krwistymi charakterami. Żeromski jest znacznie trudniejszy. Sienkiewicz jest swego rodzaju „biblią narodu”. Znam ludzi, którzy czytają „Trylogię” od początku do końca – a jak skończą, zaczynają od nowa i tak całymi latami (trzy powyższe wypowiedzi cytuję za B. Wachowicz, „Filmowe przygody małego rycerza”, WAiF, 1971).
Hoffman należał właśnie do tych, którzy „Trylogię” znali niemal na pamięć. Chwalił się, że czytał ją ponad sto razy, dlatego też miał swoją konkretną wizję ekranizacji „Pana Wołodyjowskiego” i jej tytułowego bohatera. Widział w nim nie mitycznego herosa, lecz antysupermana. - Podziwiam supermanów, ale w nich nie wierzę. Jak wykazuje zaś nasza historia, właśnie tacy jak Wołodyjowski – zwykli szarzy, czasem niezauważalni w tłumie – w decydującej chwili grają decydującą rolę. Taka była właśnie galeria moich poprzednich bohaterów – silnych nie ciałem, lecz duchem. W „Prawie i pięści”, „Trzech krokach po ziemi”, „Ojcu”... Apogeum tego typu bohatera – to właśnie Wołodyjowski. Sama zaś adaptacja miała być jak najwierniejsza Sienkiewiczowi. Reżyser nie ugiął się pod naciskami historyków i dziennikarzy, by retuszować wszelkie nieścisłości faktograficzne Sienkiewicza. Godził się na drobne, historyczne poprawki tylko wówczas, gdy nie miały one wpływu na ogólną aurę opowiadania. Jedną z nich było na przykład podkreślenie – bardziej niż u Sienkiewicza - wymowy zakończenia: śmierci Wołodyjowskiego i Ketlinga. Chodziło o to, by dla widza było jasne, że biskup Lanckoroński, który przyjmuje przysięgę obu rycerzy, już wtedy wie, że czeka ich śmierć, bo twierdza kamieniecka zostanie poddana przez zwolenników króla Michała Korybuta Wiśniowieckiego – jednoczesnych przeciwników hetmana Sobieskiego.
Sporym problemem okazało się natomiast nadanie obrazom filmowym z „Pana Wołodyjowskiego” odpowiedniej atrakcyjności dla współczesnego widza. Na przykład rzeczywiste pojedynki rycerskie w XVII wieku wyglądały inaczej niż te w filmie: przebiegały dość wolno, były mało widowiskowe, szable trzymano przed sobą mniej więcej rękojeścią na wysokości twarzy. Dlatego filmowych rycerzy wyposażono w nieco inne szable, a ich pojedynki wyglądają trochę jak współczesne potyczki szermiercze. Historyków wojskowości to jednak nie raziło.
Zresztą całą realizację „Pana Wołodyjowskiego” można by nazwać hołdem dla historycznego szczegółu. Trzeba było rozstrzygnąć, czy Zagłoba mógł jeść widelcem (mógł, bo właśnie w XVII wieku upowszechniły się sztućce, ale na ekranie nie wypadało to wiarygodnie), czy wszyscy rycerze mieli podgolone głowy (nie wszyscy – na szczęście – bo Marek Perepeczko, jak pokazały zdjęcia próbne, z podgoloną głową wyglądał groteskowo), czy rzeczywiście podczas pogrzebu obok trumny wystawiano kościotrupy (tak było i dlatego realizatorzy musieli po wszystkich pracowniach biologicznych w Polsce szukać odpowiedniej liczby kościotrupów), czy rzeczywiście husarzy podczas walk mieli na plecach skrzydła (podobno nie, ale Hoffman zdecydował się zostawić skrzydła, bo wszyscy tak właśnie kojarzą husarię) i jak tak naprawdę wyglądały siedemnastowieczne karety i powozy (tego nikt nie wiedział, bo nie zachowały się praktycznie żadne oryginały). Znalazła się jedna płoza od sanek siedemnastowiecznych w Wilanowie i jedno pudło kolaski polskiej – ale aż na Kremlu. Jednak Leonard Mokicz, dekorator wnętrz pojechał na Kreml, sfotografował i według tego wzoru wykonano warszawską karetę dla Ketlinga.
Po premierze filmu widzowie chętnie dyskutowali o szczegółach i fascynujący dla nich był właśnie fakt, że trudno było przyłapać realizatorów na jakimkolwiek błędzie. Najważniejsze było jednak to, że Hoffman trafił w coś, co można by nazwać zbiorowym wyobrażeniem o trzeciej części „Trylogii”. Jego wizję postaci, bitew, miłosnych perypetii widzowie przyjęli jak wizje własne; od momentu premiery nikt nie wyobrażał sobie inaczej Wołodyjowskiego, Basi czy Azji. (PŚ)

hide tab
press review

„Najciekawsza [...] jest sprawa Azji. Atrakcyjna, dynamiczna, wypełniona namiętnościami żywego człowieka. Dla filmu zaś jest tu w dodatku coś z westernu, jak się powiedziało, i romansowej przygody. Sienkiewicz postać Azji trochę przerysował. Ale powetuje to sobie zaraz mocno zakreśloną perspektywą, ku której Azja dąży: perspektywą wielkiej polityki. Cóż z tego, że Azja to nie Mazepa i że z tych planów nic nie wyszło? Tym tragiczniej się rzecz kończy. W filmie natomiast w o ogóle nie ma Azji-polityka. Pozostawiono tylko jego cokolwiek natrętną gwałtowność. Z samym Wołodyjowskim mieli chyba filmowcy największą trudność. Powieść nosi wprawdzie jego imię i on łączy jej części, ale nie jest jej bohaterem. Ogarnia ją, lecz nie wypełnia. Poza perypetiami miłosnymi w tomie pierwszym, nie ma pan Wołodyjowski własnej sprawy. Jest mitem. Postacią trochę na wyrost, bo gdybyśmy nie znali poprzednich części »Trylogii«, w »Panu Wołodyjowskim« nie za wiele znaleźlibyśmy dowodów, żeby był pierwszą szablą Rzeczypospolitej, wybitnym dowódcą i człowiekiem niezwykle śmiałym. Może inaczej: dowody są, ale nie włączone w żaden dramat. W sytuacje ostateczne, w których np. bohater może przegrać. Kamieniec? Tak, ale kiedy już mały rycerz zaczyna działać, przegrywać, utożsamia się zaraz z ogółem: z wojskiem, rycerstwem, Rzeczpospolitą. To symbol – powiadam. Jego śmierć jest też symboliczna. Film to wszystko pokazał. Pana Wołodyjowskiego gra Tadeusz Łomnicki. Stara się wlać w postać »małą dramaturgię«. Ale nie wystarcza ona na wypełnienie tego, czego nie było w powieści i czego nie zrobiono w filmie: dramaturgii wyższego rzędu. Mały rycerz w filmie, jak i powieści, od razu osiąga wymiary symbolu albo jest w tle”.

Aleksander Jackiewicz, „Piękny komiks o małym rycerzu”, „Życie Literackie”, nr 14, 06.04.1969.


„Sądzę [...], iż wbrew jakimkolwiek pozorom Sienkiewicz jest pisarzem stosunkowo łatwym do adaptacji filmowej właśnie ze względu na swoje ubóstwo w sferze wartości myślowych. Przeto widzę w nim właściwie tylko materiał na film widowiskowy, »komiksowy« – w najszlachetniejszym znaczeniu tego słowa [...] z Sienkiewicza nie daje się po prostu zrobić innego filmu. Dlatego też najbardziej w [...] dyskusjach rozweselił mnie głos domagający się »intelektualizacji« Sienkiewicza. [...] Postulat ten w odniesieniu do Sienkiewicza uważam za absurdalny. Co to bowiem znaczy? Dobudować współczesną historiozofię? Jaką? [...] Dobudować psychologię postaciom? Ależ w »Trylogii« są typy, nie ma psychologii. I tak dalej, i tak dalej. Pewnie, że jak się ktoś uprze, może wszystko »zintelektualizować«, nawet piosenki Niemena. Tylko po co? Kino ma być maszynką do oglądania, a nie do filozofowania. Filozofia w kinie polega bowiem zupełnie na czym innym. Sukces Hoffmanowego »Pana Wołodyjowskiego« polega na tym, że potrafił on być wierny oryginałowi. Nie chodzi mi tu o wierność fabularno-wątkową, ta jest najmniej ważna, idzie mi o oddanie pewnej aury emocjonalnej, w jakiej postaci działają. Postaci te są skrojone właśnie na miarę Sienkiewicza – ani lepiej, ani gorzej. O ile bowiem historiozofia Sienkiewicza nie może być dziś punktem zapalnym dla intelektualnej dyskusji, o tyle Sienkiewiczowska wizja polskiego charakteru narodowego, zobrazowana na kilku fenomenach, jest czymś zajmującym. »Pan Wołodyjowski« potrafi nas w tym miejscu zastanowić”.

Krzysztof Mętrak, „Sienkiewicz jako scenarzysta”, „Film”, nr 17, 27.04.1969.

hide tab
did you know?
  • Film skierowano do produkcji 19 maja 1967 roku. Zdjęcia rozpoczęły się 13 października 1967 roku.

  • Plenery: Bieszczady, Biały Bór (bitwy przygraniczne), Chęciny (filmowy Kamieniec), Krym, Krzemienica, Piaskowa Skała pod Krakowem (filmowy klasztor kamedułów), rzeka Pilica (upadek Basi z konia do wody). Wnętrza naturalne: sala Pod Ptakami na Wawelu (spotkanie Wołodyjowskiego z Sobieskim), kaplica Batorego w katedrze wawelskiej (oświadczyny Ketlinga), kościół św. Jacka (pogrzeb Wołodyjowskiego).

  • Konsultantem naukowym filmu miał być wyłącznie Leszek Kukulski, historyk literatury, lecz w 1967 objął katedrę uniwersytecką za granicą i część swoich obowiązków przekazał profesorowi Adamowi Kerstenowi, historykowi, autorowi książki „Sienkiewicz. Potop. Historia”.

  • W scenach batalistycznych brało udział 5 tysięcy statystów i ponad 400 koni.

  • Operator Jerzy Lipman podzielił film na dwie koncepcje kolorystyczne. – Na modłę barokową stylizowana jest pierwsza, salonowo-dworska część filmu – tłumaczył. – Aktorzy ubrani są w barwne i efektowne stroje szlacheckie, a całość dzieje się w nasyconej barwami złotej jesieni warszawskiej. W innej tonacji kolorystycznej utrzymana jest część druga, tzw. stepowa. W obrazach dominują ciepłe barwy monochromatyczne: szarobrązowa, brązowa i złocistobrązowa. Rycerze toczą walki na surowym, martwym stepie, pokrytym jedynie spaloną trawą („Dziennik Wieczorny” nr 20, 23-24.03.1969).

hide tab
posters and stills
hide tab