Ostatni etap

Ostatni etap
Loading the player ...
opis filmu
O filmie

Opowieść o życiu i walce kobiet różnych narodowości, więźniarek Auschwitz-Birkenau. Film ma luźną konstrukcję, akcja obejmuje kilka równoległych wątków.

Czas akcji: 1944, 1944 rok, 1944
Miejsce akcji: Auschwitz-Birkenau, obóz koncentracyjny Auschwitz-Birkenau, Auschwitz-Birkenau
Kierownik produkcji: Mieczysław Wajnberger
Prawa: Studio Filmowe KADR, Filmoteka Narodowa - Instytut Audiowizualny, Studio Filmowe TOR, Studio Filmowe ZEBRA
Język: pl, de, ru, fr, sh
Obsada
Wanda Bartówna (Helena), Huguette Faget (Michele), Tatiana Górecka (Eugenia, lekarka), Antonina Górecka (Anna, niemiecka komunistka), Maria Winogradowa (Nadia, pomocnica Eugenii), Barbara Drapińska (Marta Weiss), Barbara Fijewska (Anielka), Anna Redlichówna (Urszula), Alina Janowska (Dessa, Jugosłowianka), Zofia Mrozowska (Cyganka), Stanisław Zaczyk (Tadek), Stefan Śródka (Bronek), Elżbieta Łabuńska (więźniarka I), Jadwiga Chojnacka (więźniarka II), Ewa Kunina (więźniarka III), Barbara Rachwalska (blokowa Elza), Anna Jaraczówna (kapo Freda), Roma Rudecka (Sauna kapo), Zofia Niwińska (pani Laura), Halina Drohocka (Lalunia), Aleksandra Śląska (Oberaufseherin), Maria Kaniewska (Raportfuhrerin), Janina Morrisówna (Aufseherin), Władysław Brochwicz (Hans Schmidt, lagerkommendant), Edward Dziewoński (Lagerarzt), Kazimierz Pawłowski (Gestapo Chief), Zygmunt Chmielewski (dostojnik towarzyszący międzynarodowej komisji), Halina Głuszkówna (dyrygentka orkiestry obozowej), Zbigniew Filus (członek komisji międzynarodowej), Tadeusz Bartosik (gestapowiec zabijający śpiewającą Polkę), Artur Młodnicki (gestapowiec zabawiający się z dziewczyną), Ryszarda Hanin (więźniarka Wiśniewska, lesbijka), Jan Rybkowski (SS-man)
zwiń zakładkę
treść

Film rozpoczyna szereg migawek z czasu okupacji: łapanki, transporty, w końcu obóz koncentracyjny Auschwitz na przedmieściach Oświęcimia. Więźniarki jednego z bloków stoją całą noc na apelu. Wkrótce jedna z nich, Helena, rodzi dziecko, co jest w obozie niedopuszczalne. Jej towarzyszki próbują jednak ukryć niemowlę.
Do obozu przybywa nowy transport. Wśród nowych więźniów jest Żydówka Marta. Zna niemiecki, okazuje się potrzebna i dzięki temu nie trafia do komory gazowej. Zostaje obozową tłumaczką. Swoją funkcję wykorzystuje jednak do tego, by pomagać innym więźniarkom.
Kolejne sceny obrazują straszną codzienność obozu koncentracyjnego: Lagerarzt odnajduje dziecko i wstrzykuje mu truciznę, esesman zabija więźniarkę, która odważyła się śpiewać przy pracy. Następuje również selekcja kolejnej grupy więźniów, którzy zostaną zagazowani w komorze (wśród ofiar jest jedna z głównych bohaterek, Michele). Jakubowska pokazuje także, jak przebiegały podziały między więźniarkami, jaką władzę miała blokowa, która mogła skazać kogoś na śmierć lub uratować i która za cenę skromnych luksusów wysługiwała się Niemcom, wierząc, że w ten sposób uratuje swoje życie. Jednocześnie wśród więźniów rodziła się wówczas nadzieja na przetrwanie i chęć walki, gdyż do Oświęcimia zbliżała się Armia Czerwona.
Pewnego dnia po obozie rozchodzi się informacja, że do Auschwitz ma przybyć międzynarodowa komisja, aby ocenić warunki sanitarne. Lagerarzt rozkazuje uprzątnąć jedną salę na pokaz, położyć chorych na osobnych łóżkach, na czystych prześcieradłach. Jednak w czasie wizytacji jedna z więźniarek, lekarka Eugenia zdradza komisji, jak wyglądają inne sale. Po wyjeździe komisji Eugenia jest torturowana, a potem stracona.
Po jej śmierci w szpitalu dużo się zmienia. Nowa lekarka donosi Niemcom, lecz zostaje zdemaskowana przez Annę, niemiecką komunistkę. Anna trafia za to do obozowego bunkra. Marta z kolei – wraz innym więźniem, Tadeuszem – planuje ucieczkę. W ubraniu oficerskim wychodzi za bramę, lecz już niedługo Niemcy łapią ich oboje. Marta zostaje skazana na śmierć przez powieszenie. Przed egzekucją policzkuje komendanta obozu. Nadlatują radzieckie samoloty. Marta przed śmiercią mówi jeszcze: „Nie pozwólcie, aby Oświęcim się powtórzył”.

zwiń zakładkę
komentarz
komentarz naukowy

„Ostatni etap” Wandy Jakubowskiej właściwie już od momentu premiery w marcu 1948 roku stał się dla polskiego kina filmem legendą. W drugiej połowie lat 40. powojenna kinematografia z trudem tworzyła swoje zaplecze realizacyjne, a urzędnicy z działu programowego oglądali pod lupą wszystkie projekty scenariuszy w obawie przed ich niepożądaną wymową polityczną. Jakubowska zdawała się jednak być ponad te ograniczenia. Zwłaszcza że miała niepodważalne argumenty w ręku: jej przyszły film o masowej eksterminacji w obozie koncentracyjnym poruszał się w obrębie spraw, które ówczesny widz znał, bo były one częścią narodowego doświadczenia II wojny światowej. Poza tym na realizację „Ostatniego etapu” uzyskała błogosławieństwo z Moskwy, co właściwie zamykało usta jej krytykom w kraju, wśród których był m.in. sam Aleksander Ford, ówczesny dyrektor naczelny przedsiębiorstwa Film Polski.
„Ostatni etap” miał stać się pierwszą filmową opowieścią o dramacie ludzi zamkniętych w obozach, co od razu determinowało zainteresowanie całego świata, który dopiero zaczynał przepracowywać traumę II wojny światowej. Jakubowska jak nikt inny była predestynowana, by wyreżyserować taki film. Sama bowiem była więźniarką obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau. Realizując „Ostatni etap”, chciała nie tylko powiedzieć światu prawdę o Auschwitz, lecz przede wszystkim wyzwolić się z osobistego koszmaru, jakim był dla na niej pobyt w obozie.
Reżyserka była w czasie wojny działaczką Robotniczej Partii Polskich Socjalistów. Zajęła się polityką i działalnością w konspiracji właściwie tylko dlatego, że nie mogła w tym czasie kręcić filmów. Wkrótce została aresztowana. Lecz to nie jej konspiracyjna działalność była powodem wpadki. Jakubowska miała na Żoliborzu działkę, a nieopodal ktoś zorganizował skład broni. Niemcy, gdy odkryli broń, aresztowali wszystkich z okolicy. Jakubowska trafiła najpierw na Pawiak, a po kilku miesiącach do obozu Auschwitz. „Chęci zrobienia tego filmu – opowiadała wiele lat później – zawdzięczam prawdopodobnie fakt, że w ogóle żyję. Chęć ta bowiem uchroniła mnie od przeżywania Oświęcimia subiektywnie, pozwoliła brać wszystko, co mnie otaczało, jako szczególny rodzaj dokumentacji” .
Po wyjściu z obozu, wraz z końcem wojny, Jakubowska rozpoczęła pracę nad nowelą filmową razem z Gerdą Schneider, która doskonale znała warunki obozowe, ponieważ trafiła do Auschwitz wraz z jednym z pierwszych transportów. Razem opracowały główne wątki i przebieg fabuły zawierającej wydarzenia, które autorki albo same przeżyły, albo o których słyszały. Pierwsza wersja tekstu była bardzo drastyczna. Reżyserka miała świadomość, że naturalistyczne obrazy mogą być ponad wytrzymałość ówczesnego widza. Dlatego kontynuowała pracę nad nowelą, usuwając najbardziej makabryczne opisy, uzupełniając pomysł o nowe szczegóły i nadając mu kształt klasycznego scenariusza filmowego o roboczym tytule „Oświęcim”. Jego głównym motywem była heroizacja bohaterów, co znalazło później wyraz w ostatecznej wersji filmu.
„Ostatni etap” kręcono na terenie obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau. O autentyzm dbano do tego stopnia, że aktorki nosiły prawdziwe pasiaki z czasu wojny, a w epizodycznych rolach i jako statyści pojawili się niemieccy jeńcy (praktykowano to już w 1946 roku przy „Zakazanych piosenkach” Leonarda Buczkowskiego). Zdarzały się momenty, gdy doświadczenia tych, którzy przeszli przez obóz i teraz grali w filmie Jakubowskiej, w dramatyczny sposób dochodziły do głosu. „Nie zapomnę pewnej ogromnej sceny […] wymarszu do jakiejś roboty – wspominała Maria Kaniewska, która zagrała rolę jednej ze strażniczek. – Bardzo dużo więźniarek, a my, grające esesmanki, pilnowałyśmy ich, żeby wyszły tak, jak były ustawione. W autentycznym obozie było tak, że jeżeli ktoś esesmance nie odpowiadał, to wiadomo było, że przerzucano go przez rów na drugą stronę i że szedł potem do gazu. I dlatego te prawdziwe więźniarki zszywały się, żeby wyjść poza obręb obozu bardzo dokładnie i równo. I w pewnej chwili zobaczyłam, że któraś z tych statystek zaczyna łamać szyk. Zaczęłam ją szarpać. Usłyszałam wtedy tragiczny krzyk: »Tylko nie do gazu!«” .
Film był gotowy na początku lutego 1948 roku. Kolaudacji dokonali osobiście członkowie Biura Politycznego. Niezwykłym walorem „Ostatniego etapu” pozostaje do dziś zgrzebność i dokumentalna faktura. Zainteresowanie świata było tym większe, że „Ostatni etap” oprócz rangi tematyki, którą podejmował, nosił walor prawdziwego dzieła sztuki, zadającego pytania o istotę zła drzemiącego w człowieku. Jeszcze przed oficjalną premierą pokazywano go na forum ONZ. W kolejnych latach film Jakubowskiej stał się koniecznym punktem odniesienia dla filmowców, którzy dotykali tematyki obozowej.
Gdy Steven Spielberg realizował w 1993 roku „Listę Schindlera”, „Ostatni etap” zaczął być na nowo oglądany i dyskutowany. Jakubowska poleciała m.in. do Telluride w stanie Kolorado na festiwal, gdzie odbył się pokaz specjalny „Ostatniego etapu”. „To drugie życie mojego filmu sprawia mi masę przyjemności i satysfakcji – komentowała to reżyserka. – W tej Tellurydzie ludzie zatrzymywali mnie na ulicy, wręczali jakieś prezenty. Ogromnie mnie wzruszały takie dowody sympatii. Nie wiem, skąd się to wszystko wzięło. Może ci młodzi Amerykanie tęsknią do filmu »o ludzkiej twarzy«, filmu z przesłaniem? A może odczuwają jakiś podświadomy niepokój?” . Powracający teraz „Ostatni etap” widzowie będą mogli obejrzeć w wersji odrestaurowanej cyfrowo. Premiera odbędzie się 22 lutego 2020 roku na festiwalu w Berlinie, co może stać się okazją do kolejnej międzynarodowej dyskusji o filmie Jakubowskiej.
W toku prac restauracyjnych, które w możliwie najpełniejszym wymiarze odtworzyły obraz i dźwięk, wyłoniło się kilka kwestii, na które warto zwrócić uwagę. Pierwsza dotyczy czołówki filmu. W pierwotnej wersji „Ostatniego etapu” w napisach początkowych widniało nazwisko autora muzyki Romana Palestra. Było ono widoczne jeszcze podczas premiery w marcu 1948 roku, drukowano je także w programach „Ostatniego etapu” z tamtego okresu. Lecz po tym, gdy w 1949 roku kompozytor zdecydował się na emigrację, planszę z jego nazwiskiem wycięto z czołówki – jak można przypuszczać – ze wszystkich kopii pokazowych. Brak planszy można zauważyć w drugiej minucie filmu (dokładnie 1’07’’), po planszy z nazwiskiem reżyserki. We wszystkich innych fragmentach napisy pojawiają się na zasadzie przenikania, a tylko w tym miejscu jest wyraźne cięcie i ślad po zniknięciu planszy z nazwiskiem Palestra. Podobnie postąpiono w przypadku filmów „Ulica Graniczna” (1948) Aleksandra Forda i „Miasto nieujarzmione” (1950) Jerzego Zarzyckiego, do których Palester skomponował muzykę przed udaniem się na emigrację. Nowa jakość obrazu „Ostatniego etapu” pozwoliła także dostrzec, że Edward Dziewoński zagrał w filmie nie tylko obozowego lekarza, ale także – będąc zupełnie inaczej ucharakteryzowanym – jednego z niemieckich urzędników obecnych na naradzie hitlerowskich dostojników.
Tego rodzaju ciekawostki tym bardziej każą spojrzeć na „Ostatni etap” jako na dzieło pochodzące z konkretnych czasów i zrealizowane w konkretnych warunkach. Dziewoński zagrał dwie role prawdopodobnie dlatego, że jakiś aktor nie dojechał na plan, a nazwiska Palestra w czołówce nie była w stanie uratować nawet Jakubowska, choć miała mocną pozycję wśród ludzi władzy. Reżyserka, wierna komunistycznym poglądom do końca swojego życia, wplotła w „Ostatni etap” moment, gdy więźniarki z ogromną atencją i czcią wypowiadają imię Stalina. Walka o życie nabiera więc w niektórych scenach wymiaru politycznego. Co jednak było w tamtych czasach rzadkie, Jakubowska nie obarczyła swojego filmu ideologicznym zadęciem, które przysłaniałoby jego uniwersalne przesłanie. Opowieść Jakubowskiej o dramacie życia i śmierci w obozie stała się emanacją jej osobistej prawdy o źródłach zła i o nadziei na ocalenie.

dr Piotr Śmiałowski, filmograf FINA

zwiń zakładkę
głosy prasy

„Nie ulega wątpliwości, że koncepcja filmu rozgrywającego się w całości w obozie śmierci należy do najbardziej śmiałych. Powzięcie takiej myśli wobec dość szczupłego zespołu realizatorskiego oraz niezbyt zachęcających doświadczeń artystycznych na polu długiego metrażu (…) – należy z pewnością do decyzji godnych uwagi. Polska jako kraj najbardziej wyniszczony przez okupanta, jako kraj, w którym procentowy ubytek krwi jest największy, Polska kraj dwóch najpotworniejszych obozów śmierci, winna była się zająć tym tematem w swej sztuce, literaturze i filmie. (…) Ogromny tryumf, jaki odniósł film „Ostatni etap” w Pradze Czeskiej jest najlepszym dowodem słusznej linii repertuarowej, jaką tu obrano.(…) Najtrudniejsze zadanie polegało niewątpliwie na takim doborze materiału i takim ustawieniu kolejności scen, aby widz polski, a szczególniej widz zagraniczny mógł znieść to makabryczne widowisko. Film nie mógł się składać z samych potwornych scen znęcania się, tortur, wielogodzinnych apeli, głodu itd., gdyż dla wrażliwszej publiczności nie byłby do zniesienia a skądinąd mijałby się z zadaniem dzieła sztuki, który miał być i jest.

Leon Bukowiecki („Życie Warszawy, 23.03.1948)


„Film jest ciekawy, żywy, miejscami wstrząsający autentyzmem pewnych sytuacji, o których chciałoby się móc zapomnieć. Doskonali są, na ogół biorąc, Niemcy. Uważam to za najlepsze osiągnięcie filmu. Odpowiedzieć wypada na pytanie: czy można uważać film za bezbłędny? Owszem, pewne niedociągnięcia są. Więźniarki są trochę zbyt wymuskane, autentyczność nie zawsze zupełnie ścisła. Ale nie są to zawsze rzeczy łatwe, o ile w ogóle możliwe. Np. przy selekcji, jak słusznie zwraca uwagę Żywulska w „Odrodzeniu” rozbierano się do naga. Tu tylko za pomocą jakiegoś tricku artystycznego można by dać pojęcie o sytuacji, albo, jak to uczyniła autorka i reżyserka zarazem Wanda Jakubowska – przejść nad tym do porządku. Powiedzmy sobie jasno: rzeczywistości obozowej w całej jaskrawości pokazać, odtworzyć niepodobna bez ujmy dla artystycznej wartości obrazu. Z tego punktu widzenia, dużą zasługą autorki jest fakt, że potrafiła w pokazie pewnych scen szczególnie brutalnych (np. zamordowanie niemowlęcia), spuścić w ostatnim momencie niejako zasłonę, zachować umiar artystyczny”.

Irena Pannenkowa („Tygodnik warszawski”, 4.04.1948)


„Ostatni etap” jest niewątpliwie pierwszym filmem polskim na znaczną miarę artystyczną. Scenariusz filmu o wydźwięku międzynarodowym, wyrwany z samych trzewiów najpotworniejszej rzeczywistości okupacyjnej na ziemiach polskich, tak powiązany z losem milionowych ofiar katowni hitlerowskiej, jaką była cała ówczesna Europa – wszystko to czyni go dokumentem epoki, która dla dobra przyszłości – nie może i nie powinna być zapomniana. (…) obraz (…) składa się raczej z szeregu powiązanych ze sobą tematycznie epizodów, obrazujących całość życia obozowego, niż jakiejś jednolitej ściśle, zwartej w sobie akcji. (…). Przy takiej mnogości drugo i trzecioplanowych bohaterów dość trudno jest z dostateczną wyrazistością wyodrębnić typy: nie wszystkie personalia osób działających zaznaczają się i uwidaczniają w akcji, co prowadzi czasem do nieuniknionych nieporozumień. Wszystko to jednak drobne mankamenty, które nie podważają bynajmniej wielkiego wrażenia, jakie wywołuje całość tego całkowicie udanego i ambitnego filmu”.

Jan Nepomucen Miller („Warszawa”, niezależny dwutygodnik literacki, nr 4, 15 maja 1948):


„Dobór aktorów na ogół udany; najważniejsze to, że niecodzienny, „antygwiazdkowy”. Najlepszą z artystek jest Drapińska; charakterystyczna, mądra, spokojna, nieprzeszarżowana twarz. (…) wspaniały jest jej szybki marsz na szubienicę. Rewelacją jest Śląska, doskonała w klimacie duchowym Niemki; jej wyniosła, przystojna sylwetka, jej pogardliwa, zimna kobiecość nie zniżająca się do kontaktów z więźniarkami. Drohocka przeszarżowana teatralnie; ekran ogląda twarz zupełnie z bliska i dlatego prosi się o większy umiar mimiczny. W porównaniu z tym męskie role wypadają bardziej blado. Zakończenie filmu niewłaściwe, niefortunne, niewytrzymałe w klimacie całości, jakby niepełne, zatarte (…). Wygląda to omal na symbol, na alegorię i to właśnie razi w atmosferze zdrowego realizmu, jakim nasycony jest cały film. Strona dźwiękowa słaba, dialogi zawodzą pod względem technicznym. I za dużo tych dialogów. (…)”.

Jalu Kurek („Warszawa”, niezależny dwutygodnik literacki, nr 4, 15 maja 1948)


Przed polską premierą „Ostatni etap” został pokazany na specjalnym pokazie w Pradze czeskiej w ramach „Dni filmu słowiańskiego”. Wówczas pojawiły się pierwsze recenzje.


„Filmowy dramat „Oświęcim” (…) przewyższył nasze najśmielsze nadzieje. Jest to chyba jedno z najdoskonalszych dzieł światowej kinematografii. Niezależnie od walorów artystycznych i bezpośredniej wymowy prawdy, jest to przekonywający dokument, z którym powinni się zapoznać wszyscy ci, którzy tak łatwo zapominają o prawdziwym charakterze niemieckiego narodu… Światowa premiera tego filmu odbyła się u nas natychmiast po jego ukończeniu. Jesteśmy dumni z tego, że możemy pierwsi złożyć życzenia polskim artystom i wyrazić im nasz bezgraniczny podziw”.

W dzienniku „Praga”:


„Przed obejrzeniem filmu mieliśmy wątpliwości, czy młoda polska kinematografia dostatecznie dojrzała do opanowania tak odpowiedzialnego tematu. Odpowiedź polskich artystów filmowych była tak jasna i odniosła tak bezsporny sukces, że nasi doświadczeni filmowcy zostali zaskoczeni”.

„Svobodne Noviny”


„Film ten przeszedł wszelkie oczekiwania: odznacza się wysokim poziomem technicznym i pięknymi zdjęciami. Wielką sugestywność filmu powiększa autentyczność miejsca akcji, ponieważ cały film był nakręcony w obozie oświęcimskim.

„Svobodne Słowo”


Po festiwalu w Mariańskich Łaźniach


“W momencie, gdy to piszę, rewelacją Trzeciego Międzynarodowego Festiwalu w Mariańskich Łaźniach stał się film polski „Ostatni etap”, (…) przedstawiający życie kobiet więzionych i dręczonych przez hitlerowców w Oświęcimiu. (…) „Ostatni etap” jest może najbardziej wstrząsającym dziełem powojennym. Jego rozdzierająca szczerość dystansuje nawet tak słusznie wychwalany realizm szkoły włoskiej. Widz – chociażby nawet nie rozumiał dialogów polskich i napisów czeskich – jest niejako wyniesiony poza skale i poza siebie, i wtrącony w codzienną rzeczywistość piekła i walki. Gdyby nasi przyjaciele potrafili utrzymać tę jedność bez efektów teatralno-kinowych na przestrzeni całego obrazu, byliby stworzyli nieporównane arcydzieło. Tak jak jest – niemniej skomponowali film, który znacznie góruje nad tzw. filmami dokumentarnymi, będąc zarazem dziełem sztuki, podobnie jak „Walka o szyny” lub „Rzym – miasto otwarte”.

Georges Sadoul („Les lettres francaises”, sierpień 1948)

zwiń zakładkę
ciekawostki
  • Dosyć zagadkowy jest udział w realizacji tego filmu Jana Rybkowskiego. W czołówce jego nazwisko figuruje przy planszy „kierownictwo artystyczne”. W rzeczywistości jednak Rybkowski był autorem – a raczej konsultantem do spraw - kostiumów (ta funkcja nie jest wymieniona w czołówce), także II reżyserem (zajmował się głównie reżyserią drugiego planu i tła) oraz zagrał dwie role epizodyczne. Rybkowski mówi o tym w wywiadzie opublikowanym w miesięczniku „Kino” (nr 6/1984).

  • Pierwsza wersja obsady: rolę Michele miała zagrać Juliette Greco, rolę Heleny – Danuta Szafarska, a rolę Eugenii jakaś rosyjska aktora, której Jakubowska nie wymieniła nigdy z nazwiska. Mówiła tylko, że władze radzieckie nie dały tej aktorce paszportu. Greco zgodziła się na udział w filmie, ale Francuzi, którzy o tym decydowali woleli, by w filmie pojawiła się Huguette Faget. Z kolei Szafarska odmówiła Jakubowskiej udziału w jej filmie. Jak twierdziła reżyserka „ktoś (…) obrzydził Szafarskiej tę rolę tłumacząc, że jako gwiazda filmowa wiele straci, wkładając na siebie obozowy pasiak i grając w tak ponurym filmie”.

  • Gerda Schneider choć była w rzeczywistości współscenarzystą filmu, w jego czołówce figuruje jedynie jako konsultantka. Jakubowska twierdziła, że chodziło o to, aby Schneider nie przekazywano honorarium do Berlina. Konsultant podpisywał jednorazową umowę, a jako współautorka posiadałaby także część praw autorskich.

  • Wiele postaci filmu to odwzorowani wprost autentyczni ludzie, których Jakubowska poznała w obozie: chodzi o postacie Laluni i Laury, główną bohaterkę Martę (autentyczny jest nawet fakt spoliczkowania przez nią komendanta obozu) oraz Tadka (wzorowanej na postaci znanego przed wojną działacza oenerowskiego, który w obozie przeżył ideową przemianę). Z kolei postać radzieckiej pielęgniarki łączy w sobie rysy dwóch autentycznych pielęgniarek z obozu – radzieckiej i francuskiej.

  • „Ostatni etap” był trzecim polskim filmem pełnometrażowym po wojnie.

  • Premier Cyrankiewicz, który sam był w obozie w Oświęcimiu miał powiedzieć po premierze (wypowiedź drukował „Wieczór” z 4.03.1948): „Film jest prawdziwy, realistyczny. Obawiałem się, jak ten obraz wypadnie, a otrzymaliśmy pierwszy film polski dużej klasy.

  • Choć zdjęcia kręcono na terenie autentycznego obozu w Oświęcimiu, sam obóz – co zaskakujące - był wówczas zupełnie zdewastowany. "Zostały już tylko puste kamienne bloki, których nie dało się rozszabrować" - wspominała Jakubowska. Wiele obiektów scenograf Roman Mann musiał więc budować od podstaw. Zrekonstruował sześć drewnianych baraków, ich wnętrza, prycze, a także obozowe ogrodzenie i druty. Wielu byłych więźniów Oświęcimia obecnych na premierze filmu i wypowiadających się później dla ówczesnej prasy, było przekonanych, że widoczne w "Ostatnim etapie" budynki i wnętrza są autentyczne.

  • W pełni autentyczne były natomiast wszystkie rekwizyty: „Podczas zdjęć nosiłyśmy autentyczne pasiaki, na których często widoczne były ślady krwi ich poprzednich właścicielek… - mówiła Barbara Fijewska.

  • W 1948 roku film brał udział w festiwalu w Salzburgu.

  • 22 grudnia 1948 Naczelny dyrektor filmowy ONZ Benoit Levy zawiadomił oddział filmu polskiego w Paryżu, że film „Ostatni etap” uzyskał patronat ONZ.

  • W 1949 roku film pokazano w Ameryce. „New Republic” nazwał wówczas „Ostatni etap” „najlepszym filmem obecnego sezonu”. Ponadto film pokazywano w 42 krajach, m.in.: w Norwegii, Szwecji, Danii, Francji, w ZSRR, Jugosławii, Czechosłowacji, we Włoszech

  • Wersja filmu pokazywana za granicą była nieco krótsza od polskiej. Wycięto m.in. scenę spotkania Marty i Tadka. Decyzję o skrótach Jakubowska podjęła po powrocie z pokazów w Moskwie w maju 1948 roku i mówiła o tym w wywiadzie dla „Wieczoru” (23.05).

  • W październiku 1948 roku „Express Wieczorny” donosił, że na rok więzienia skazano statystkę filmu Krystynę Markowską.

zwiń zakładkę
zwiń zakładkę