Zapora na Nilu w Ugandzie. Samochód terenowy w czasie jazdy. Afrykanie. Operator Sprudin przy samochodzie. Miasteczko Moroto.
00:00:00:11 | Napis: „U źródeł Nilu”. W tle zapora na Nilu. |
00:00:03:16 | Woda płynąca przez zaporę. Szosa nad zaporą. |
00:00:23:13 | Droga z perspektywy jadącego samochodu. Mijani Afrykańczycy. Samochód terenowy podczas jazdy. |
00:00:44:18 | Samochód terenowy na promie. Jazda po podmokłym terenie. |
00:01:05:21 | Grupa Afrykańczyków idzie zalaną drogą. Kobiety z koszami na głowach. |
00:01:15:16 | Samochód terenowy jedzie przez wodę. Mieszkańcy pomagają przepchnąć samochód przez błoto. |
00:01:32:22 | Afrykańska wioska. Autochtoni przyglądający się samochodowi. |
00:01:43:04 | Mieszkańcy wioski w tradycyjnych fryzurach i biżuterii. |
00:02:06:04 | Kościół misjonarski. |
00:02:10:18 | Operator Sprudin rozmawia przy samochodzie z Afrykaninem. Miasteczko Moroto i jego mieszkańcy. |
Od źródeł Nilu rozpoczynamy kilka migawek z podróży afrykańskiej naszej ekipy filmowej. Wielka zapora wodna Owen Falls daje prąd elektryczny Ugandzie, części Konga i części Kenii. Reguluje także stan wody w górnej części Nilu. Parę krajobrazów innej Afryki niż zwykle: nie tej rozżarzonej równikowym słońcem, lecz pochmurnej i dżdżystej. Są już w innych częściach nowoczesne drogi, ale olbrzymie połacie kontynentu wciąż pokryte bezdrożami. Takie przeszkody zdarzają się zresztą i pod Wołominem, tylko bydełko nieco inne. Nasz gazik przeprawia się promem obsługiwanym przy pomocy techniki nożnej. W porze, gdy ulewne deszcze padają kilkanaście razy dziennie, niektóre rejony są nie do przebycia. Mieliśmy szczęście: na kilka godzin wcześniej woda tutaj gwałtownie opadła. Ale i tak były kłopoty. Wycofanie się z tej trasy oznaczałoby objazd kilkuset kilometrów. Pomagają nam mieszkańcy Karamojong. Wjeżdżamy w rejon, gdzie żyją rzadkie już plemiona zachowujące pradawne tradycje, obyczaje i stroje. Charakterystyczne fryzury, utrwalone przy pomocy glinki i roślinnych lepików. Metalowa biżuteria, kolczyki i klipsy. Obręcze na szyi dodaje się z każdym rokiem – ich łączna waga dochodzi z czasem do kilkunastu kilo. Miniaturowy stołeczek, bardzo wygodny. W Karamojong, w sercu Afryki, zmiany zachodzą powoli. Niespodziewanym widokiem jest jedyny w promieniu dziesiątków mil kościół misjonarski. Miasteczko Moroto jest stolicą tej prowincji. Kilka budynków, składów towarowych, ale wciąż samochód z zabłąkanymi białymi budzi wielkie zainteresowanie. Nieco dalej na taki widok mieszkańcy szybko znikają w buszu.